23 w nocy. Mała kawiarnia w cichej dzielnicy. Stolik w cieniu zajęty przez postać sączącą irlandzką kawę,najlepszą w całym mieście. Draco rozsiadł się wygodniej upijając kolejny łyk parującego napoju. Mógł dać się za nią pokroić. Wpadał tu średnio dwa razy na dzień, w piątki i w weekendy kiedy było tu wyjątkowo tłoczno przychodził późno. Właśnie tak jak dzisiaj. Lokal niewątpliwie miał swój urok. Ściany w kolorze kawy, dopasowane brązowe fotele w których można było nawet usiąść wygodnie przełożyć nogi przez oparcie nie narażając się na złowrogie spojrzenia klientów czy kelnerów. Można było zjeść coś słodkiego i oderwać się od rzeczywistości chociaż na moment. Przymknął oczy wsłuchując się w muzykę płynącą z radia kiedy jego rozmyślania przerwał dzwoneczek w drzwiach. Jakaś kobieta podeszła rześkim krokiem do lady i słyszał jak składała zamówienie. Kawa Romanum i brownie. Delikatnie się uśmiechnął,lubił kiedy kobieta nie narzekała na kalorie tak jak jego dziewczyna. Astoria żywiła się tylko i wyłącznie warzywami gotowanymi na parze, które najczęściej popijała herbatkami wspomagającymi działanie metabolizmu. Nie mówiąc o tym ,że nie potrafiła odróżnić espresso od cappucino...No cóż może nie byli najbardziej kochającą się para ale byli oboje piękni i bogaci. Co nie oznaczało ze nie działała mu na nerwy po kłótniach wychodził z domu i błądził po ulicach miasta. Za jednym takim spacerem złapał go deszcz dlatego wszedł tutaj i tak już zostało. Wpadał tu coraz częściej próbując niemal każdej kawy. Dzisiaj chcąc jakoś zniwelować swój ponury humor zamówił napój z whisky oraz słodką bitą śmietaną. Okazjonalnie zjadał jakąś muffinke tarte czy cokolwiek innego. Specjalnością zakładu była kawa na wynos do której zawsze dodawano miły liścik.Właściciel zawsze potrafił przez telefon wywnioskować jaki ma humor i dodawał stosowną dla niego wiadomość. Zazwyczaj cytat lub coś rozśmieszającego. Robisz się uczuciowy Malfoy powiedział sam do siebie mieszając resztką kawy. Kiedy tak sobie rozmyślał usłyszał nad sobą głos
-Mogłabym się dosiąść ? Wszędzie tu taki tłok,obiecuję nic nie mówić - średniego wzrostu blondynka patrzyła niego uśmiechając się przekornie. Zmierzył ją spojrzeniem,miała na sobie długą do ziemi spódnicę kolorową bokserkę i dłuższy sweter z rękawami zawiniętymi do łokci. Draco machnięciem ręki wskazał puste krzesło naprzeciwko siebie. Siedzieli w milczeniu każde jakby zajęte sobą i swoimi myślami. Malfoy zastanawiał się jak wśliznąć się niezauważonym do domu. Jego nocne wyprawy do kawiarni miały swoją cenę,zresztą jak wszystko na tym świecie. Po powrocie czekała go albo wymowna cisza i zacięty wyraz twarzy Grengrass albo kłótnia,jedna z tych podczas której talerze biorą naukę latania. Uśmiechnął się lekko na to wspomnienie co nie uszło uwadze jego towarzyszki.
-Powróżę ci - oznajmiła nagle sięgając po lewą rękę, którą blondyn cofnął gwałtownie jak oparzony.
-Prawa ręka- wymamrotał niechętnie podając jej drugą dłoń. Dziewczyna nie dała nic po sobie poznać i z tym samym spokojem obejrzała jego dłoń i uśmiechnęła się.
-Stanie się coś czego nigdy się nie spodziewałeś-powiedziała wstając i kierując się w stronę kasy. Blondyn nie czekał aż wróci tylko narzucił płaszcz i ruszył do wyjścia. Tyle są warte te wszystkie wróżby i tak nie mówią niczego konkretnego.Zamykając drzwi zerknął na jego ,,wróżkę" stała razem z koleżanką odwróconą do niego plecami czarnowłosą kobietę w płaszczu i jeansach. Wyszedł nie czekając aż blondyna znów go zauważy. Dręczyła go trochę ta jej przepowiednia, no cóż pomyślał wzruszywszy lekko ramionami nie ma rzeczy idealnych. Wyszedł na ulicę stwierdzając ,że nie potrzebnie ubierał się tak ciepło,temperatura mimo nadchodzącej jesieni nie była aż taka zimna. Wracał do mieszkania zadowolony, ciesząc się z powolnego spaceru.Miła odmiana po wrzaskach trenera na rozgrzewce. Zasiedział się w kawiarni dłużej niż miał zamiar.O tej porze Astoria na pewno już stamtąd wyszła, a to oznaczało ,że mógł bez awantur położyć się spać. Wszedł cicho do domu w magicznej dzielnicy Londynu zamykając drzwi. Mieszkał sam. Po skończeniu Hogwartu zaczął grać zawodowo w Quidditcha. Oprócz siedzenia w kawiarni lubił czuć adrenalinę buzującą w żyłach najlepiej wtedy kiedy był zawieszony kilkadziesiąt stóp nad ziemią. Miał wolny weekend, Astoria miała wizytę w Mag-SPA a on całe dwa dni tylko dla siebie. Jego ostatni mecz trwał 3 dni dlatego trener nie zarządził spotkania,miał być wypoczęty i gotowy do latania od poniedziałku. Nie namyślając się ruszył pod prysznic pozwalając żeby woda spływała po nim łagodząc niektóre stłuczone mięśnie. Kiedy tylko wyszedł rzucił się na łóżko,nareszcie. Zamknął oczy w oczekiwaniu na Morfeusza.
Drrrrryń drrryń drrryń wkurzający dźwięk wdzierał się w jego zwoje mózgowe budząc ze snu. Ponieważ hałas nie ustawał zwlekł się z łóżka i ruszył do drzwi nie zajmując sobie głowy podkoszulkiem.Ten kto tak wydzwaniał do jego drzwi zaraz pożegna się z życiem.
-Tak ? -powiedział opryskliwie otwierając drzwi
-Cześć właśnie się wprowadziłam i chciałam... -monolg nagle urwał się Malfoy zdziwiony popatrzył na postać przed nim.
-Granger ?!
-Malfoy ?!-odkrzyknęła ona upuszczając pakunek Draco schwycił ciasto które wypadło z jej rąk.
-To chyba twoje - powiedział z krzywym uśmiechem podając jej tort
-Nieee w sumie on był dla ciebie. Wprowadziłam się obok to znaczy do domu obok i no cóż -założyła za ucho kosmyk włosów-chciałam przywitać nowych sąsiadów i - zamknęła oczy - Powiedz coś bo uświadomiłam sobie, że zagaduje na śmierć swojego wroga - roześmiała się-Chociaż to nie takie głupie
-Wiesz co Granger ? Uznamy, że przyświeciło ci słońce i jest ci słabo w tym wypadku konieczne jest uzupełnienie cukru. Wejdź,w końcu moja rola to miły gospodarz- wykrzywił usta w komicznym wyrazie przerażenia. Nie widział Granger od...hmm no cóż od ich ostatniego spotkania. Zaprowadził ją do salonu i usadził na fotelu.
-Zaraz wracam - oznajmił ruszając w głąb domu. Wyciągnął z szafy podkoszulek i założył go na siebie. Hermiona siedziała w salonie podziwiając wystrój,ciekawe kto urządzał mu dom? Wszystko idealnie do siebie pasowało ale nie w pedantyczny sposób bardziej tak...na luzie. Malfoy wrócił po krótkiej chwili tym razem kompletnie ubrany. Gospodarz usiadł naprzeciw niej. Patrząc na nią przez stół kroił ciasto przypominając sobie dzień w którym wyznał jej swoje grzechy,a potem uciekł nie czekając na osąd. To było tak niedawno..sam nie dowierzał swoim czynom. Wbiegł na wieże nie wiedząc co z sobą zrobił. Chciał się rozpłakać z bezsilności, upaść na ziemię, wrzeszczeć waląc pięściami aż do krwi. Kiedy tam wbiegł...ona już tam była, a on nie mógł się powstrzymać. Pocałował ją, a kiedy spytała co zrobił wyrzucił z siebie wszystko.
-Hej Draco żyjesz ? -wyrywając się z zamyślenia zobaczył jej zdziwioną i nieco zakłopotaną twarz kiedy dotarło do niej ,że powiedziała do niego po imieniu- Daj mi ten nóż bo zaraz odkroisz sobie rękę-wyjęła mu nóż z ręki krojąc resztę ciasta,niezmordowaną przez Malfoya
-Tylko sobie nie pomyśl, że ja go upiekłam - mruknęła nakładając mu ciasto na talerzyk.
- A nie?-wyrwało mu się z niedowierzaniem
-Nie-uśmiechnęła się lekko-skąd taki pomysł.?
-Wiesz po skończeniu szkoły widziałem cię raczej jako,no nie wiem...matkę gromadki rudzielców i przykładną gospodynię-uśmiechnął się ironicznie. Twarz dziewczyny przybrała zacięty wyraz
-Więc chyba muszę cię rozczarować Malfoy nie zostałam ,,przykładną gospodynią" zacytowała drwiąco jego wypowiedź-
A co u ciebie ? Można by sądzić,że nie powinno cię być wśród nas*
-Zostałem zawodowo szukającym i mam narzeczoną-odpowiedział obojętnie-Tak w ogóle to sorry- powiedział nie patrząc jej w oczy, po tych słowach brwi dziewczyny powędrowały do góry w geście zdziwienia.
-Ok to ja też sorry ale zdenerwowało mnie to,że patrzysz na mnie przez pryzmat szkolnych czasów.
-Ale gadka Granger, przecież to było ledwo pół roku temu
-To była wojna - usłyszał cichą odpowiedź
-Wyjątkowo nie mogę się nie zgodzić,Granger słuchaj jest-zerknął na zegar- 9 rano. Nie wiem kto normalny budzi mnie o tej porze ale ktokolwiek to jest musi iść ze mną na kawę. Idź i się przebierz-powiedział niemal wypychając ją z domu -Czekaj ! Dlaczego mam iść z tobą na kawę ?
-Nie będę powtarzał tego samego dwa razy, wypytam cię o twoje życie osobiste i status - mrugnął do niej-Widzimy się za 10 minut- Zamknął jej drzwi przed nosem zostawiając ją całkiem osłupiałą.
Gryfonka stanęła przed swoją szafą i po krótkim przemyśleniu sprawy założyła na siebie zwyczajną gładką bordową bluzkę z małymi guzikami na dekolcie. Nie była specjalnie wycięta ale wystarczająco kobieca. Na nogi wciągnęła postrzępione,podziurawione w strategicznych miejscach jeansy i swoje ulubione czerwone trampki niemal po same kolana. Związała włosy w kucyk wypuszczając kilka pasm, po czym wyszła z domu, narzucając na siebie cienki płaszcz. Draco ubrał biały podkoszulek i jeansy po czym zarzucił na siebie pierwszą lepszą bluzę. Na nogi wciągnął sportowe buty i wyszedł z domu, upewniając się, że ma w kieszeni portfel. Dziewczyna już czekała pod jego bramą z niepewnym wyrazem twarzy. Słońce oświetlało całą jej postać uwydatniając złotobrązowe piegi.
-Dlaczego idziemy na kawę Malfoy ? -spytała kiedy tylko podszedł wystarczjąco blisko
- Pogadamy jak para dobrych starych znajomych-zrobił minę jakby nie wierzył, że sama tego nie wydedukowała- Możesz się rozluźnić Panno-Znam-Odpowiedź-Na-Każde-Pytanie-Granger
-Al..
-Sz! - przerwał jej chłopak gromiąc ją wzrokiem, jej elokwencja zaczynała przekraczać poziom wiedzy.
-Czy ty mnie właśnie uszyszyłeś ? - spytała
-Tak -odparł z dumą dźgając się palcem w pierś-ale teraz chodźmy grzecznie na tę kawę.
-Niech ci będzie- westchnęła zrezygnowana starając się nie myśleć, że właśnie idzie na śniadanie ze swoim największym ,,wrogiem" . Mijali setki ludzi śpieszących się, zmierzających do pracy lub takich, którzy siedzieli na ławkach chłonąc ostatnie promienie słońca. Weszli do kawiarni zajmując ,,jego" stolik. Na zamówienie długo czekać nie musieli, o tej porze nieliczni wpadali tu po kawę, dlatego od razu dostali Menu.
-Poprosimy dwie tarty truskawkowe z kremem śmietankowym i kawę Schlagobersa,a ty ?
-Poproszę kawę roasts z cynamonem-odpowiedziała dziewczyna zerkając w kartę
-Oczywiście- kelner zanotował zamówienie i odszedł od stolika
-Kto by pomyślał, że wylądujemy razem na śniadaniu
-Wyśmialiby nas - odparł chłopak- Będę musiał się pochwalić znajomym,że byłem na kawie z TĄ Hermioną Granger.Chyba mi nie uwierzą..-zwiesił smutno głowę-więc będę musiał..uśmiech Granger!-rozkazał przybliżając się do niej i pstrykając zdjęcie
-MALFOY!
-Słucham ? -zapytał z niewinną miną
-Pokaż mi to zdjęcie
-Hahaha z największą przyjemnością-blondyn podsunął jej komórkę pod nos. Malfoy szczerzył się do aparatu,a ona mierzyła go spojrzeniem ,,co to za wariat" ale mimo to z uśmiechem
-Żyję wśród wariatów-powiedziała zakrywając oczy ręką
-Nie nauczyli cię ,że tylko wariaci są czegoś warci ? - spytał robiąc poważną minę
-Lepiej zmieńmy temat.Często tu przychodzisz ? -spytała siegając po przyniesioną kawę
-Wystarczająco często,gdzie teraz pracujesz ? - spytał
-Podróżowałam,a teraz zbieram pieniądze pracując jako dziennikarka.
-Ministerstwo cię nie pociągało ?-raczej stwierdził niż zapytał ale mimo to odpowiedziała
-Nie nie pociągało, lubię być w ruchu , a tam czekałoby biurko i stosy papierów.
Zajęli się tartą rozmawiając swobodnie,no w każdym razie tak swobodnie jak może rozmawiać para wrogów. Zjedli śniadanie podśmiewając się z ludzi za oknem i wolnym spacerem wrócili w kierunku swojej dzielnicy.
- Wiesz co Granger ?
-Czego Malfoy ? -spytała starając się zachować powagę
-Było całkiem fajnie...tak bym ci powiedział gdybym cię nie nienawidził
-I vice versa-odpowiedziała Kiedy była przy swojej furtce usłyszała jak ją woła odwróciła się unosząc brwi w geście zdziwienia
-Nadmuchałem ci ego ? -spytał z bezczelnym uśmiechem
- Przeceniasz się - odpowiedziała i weszła za ogrodzenie.
On też nie ociągając się dłużej wszedł do domu w o wiele lepszym humorze. Nie przebierając się rzucił się na łóżko i sięgnął po książkę obok ale zaraz odłożył ją spowrotem. Kawa wreszcie dostała się do jego krwioobiegu,czuł się niczym młody bóg. Podźwignął się z kanapy i ruszył do kuchni zaglądając z nudów do lodówki. Zamknął ją,przespacerował się i spowrotem usiadł na swoim miejscu. W innym miejscu tego samego dnia mniej więcej w tym samym czasie...
-Jak jedziesz baranie ?!-wrzasnęła dziewczyna do narciarza,który na nią wjechał
-Czy wszystkie rude dziewczyny są takie wredne ?-spytał chłopak podając jej kask
-Wszyscy skretyniali Ślizgoni tak jeżdżą Zabini ?
-Ruda?! -Diabeł gwizdnął z podziwem-Wyrobiłaś się nie powiem
-Szkoda,że nie mogę tego samego powiedzieć o tobie-odpysknęła wyrywając mu z ręki kask.
-Gdzie mieszkasz ? -spytał otrzymując w zamian spojrzenie jakim można by obdarzyć misia o bardzo małym rozumku
-W wynajętym domu naprzeciw zamarzniętego jeziora-odparła
-Z jeziorem przeznaczonym do jazdy na łyżwach ? -upewnił się
-Tak,masz jeszcze jakieś powody żeby marnować mój cenny czas ?
-Nie skądże,zobaczymy się w domku.
-Słucham ? -spytała nie dowierzając własnym uszom.
-Drugą połowę domku wynająłem ja - oznajmił.
-Świetnie - jęknęła tylko ponieważ ta informacja uczyniła ją chwilowo niezdolną do myślenia
-Mogę tylko obiecać,że będę grzeczny-pocieszył ją
-A ja mam uwierzyć ślizgońskiemu słowu ? -spytała patrząc na jego rękę.
-Możesz ale nie musisz.Nie chciałbym cię pośpieszać ale trochę mi zimno-mrugnął do niej-Deal ?
-Deal -zdecydowała ściskając ręke.
-Więc...współlokatorko, wróćmy do domu przy ciepłej czekoladzie zagrać w 10 pytań-widząc jej uniesione w górę brwi obrał inną taktykę-Co mała tchórzysz ?
-Nigdy w życiu-warknęła - Wracamy -zarządziła odpinając deske i ruszając przed siebie.
Ślizgon ruszył za nią uśmiechając się zwycięsko, nie przypuszczał, że uda mu się ją sprowkować. Na wakacjach spotkał się z nią kilka razy nawet miło się im rozmawiało i chciał dowiedzieć się czemu nie miała humoru. Przez drogę nie oddzywali się do siebie. Ruda szła zamaszystym krokiem ale mimo to dzielnie dotrzymywał jej kroku. Otworzył drzw i przepuścił Ginny slyszac jak mruczy coś w tylu ,,,dżentelmen za knuta,, Dziewczyna zrzuciła ubrania do jazdy pozostając w swetrze i tregginsach rozpuscila wlosy i usiadla na fotelu podginajac nogi pod siebie. Nie możliwe po prostu niemożliwe żeby tr..
-To co ? Gramy ? - do salonu wparował Zabini przerywając jej rozmyślania.
-Ty zaczynasz - westchnęła.
-Co sprawiło, że nie masz humoru ?-spytał wprost obserwując ją uważnie. Gryfonka wykrzywiła się ale znała zasady,musiała grać do końca
-Trener nie chce mnie wystawić-rzuciła szybko
-Gdzie wystawić ? -zapytał Zabini z otępiałą miną
-To już drugie pytanie - ostrzegła-Teraz moja kolej co ty tu robisz ?-spytała,zadowolona ,że chłopak nie wymiga się od odpowiedzi. W końcu to było czarodziejskie 10 pytań. Twarz Zabiniego zrobiła sie czerwona kiedy próbował otworzyć usta
-Tylko prawda Blaise - niemal zaśpiewała obserwując go z satysfakcją
-Śledziłem cię - powiedział, patrząc na nią złowrogo, oczami ciskającymi błyskawice. Dziewczyna o mało co nie otworzyła ust ze zdziwienia .
-Teraz twoja kolej - powiedziała najspokojniej jak umiała
-Gdzie chcesz być wystawiona ?
-Na zawody jazdy na snowboardzie.
-Na serio ? Tylko tyle ?
-Może dla takiego bubka jak ty tylko tyle. Teraz ja...
Kiedy nastepny???
OdpowiedzUsuńNie mam pojecia nic nie planuje moze poczekam az wiecej osob skomentuje ? :D szybkosc dodawania postow jest wprost proporcjonalna do liczby komentarzy ;3
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetne ;) czekam na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńRosenatorka