Tak te.Ciszej!Po cichu,o,właśnie tak
Widzicie ? Nie? To ja wam powiem co powinniście widzieć.
Przystojny mężczyzna koło czterdziestki siedzi na łóżku,a dla ścisłości łożu. Brązowe,nieco przydługie włosy,niczym lwia grzywa otaczają jego-nie oszukujmy się-przystojną twarz.W pokoju jest ciemno,pali się tylko lampka nocna,która rzuca nikłe światło na nieruchomą postać.
To na pewno jego twarz? Może to tylko gra światła i cieni? Granatowa kołdra jest odrzucona,mężczyzna wygląda jakby przed chwilą się obudził.Łokcie oparł na kolanach,splecione dłonie są podporą dla podbródka,a palce wskazujące dotykają ust.
Na ścianie nie ma nic ciekawego,żadnych plam,zacieków jedynie słoneczniki van Gogha.One go interesują? Wątpię. Nawet gdyby teraz stanęła przed nim...no nie wiem,Sasha Grey? Pewnie by jej nie zauważył.
Dlaczego Sasha Grey? No błagam,każdy ją zna,to taki męski substytut Brada Pitta. Nie wywalisz go z łóżka,żeby oglądać TV. Łapiecie?
Facet wreszcie wstaje. Powoli zmierza do kuchni nie zapalając po drodze światła.Pokonuje schody i w przenośni ma już z górki.Nogi bez pantofli klaszczą na zimnej podłodze,a otwarta lodówka rozświetla kuchnie białym światłem.
Nie! Nie radzę otwierać tego pudełka!
-Kurwa
Ta,właśnie tego.
Nie ma to jak stare sushi na dobre poranne trawienie.Pudełko ląduje w koszu,a lodówka okazuje się bezużytecznym meblem.Już dawno powinien zapełnić ją fastfoodami,typowymi dla samotnego faceta,ale nie.On musiał sobie gotować, uparty osioł.Cała ta afera z rozwodem... gdyby nie ona pewnie spałby spokojnie.Czas dzielił na analizowanie tego co zrobił źle i szukanie Caroline.
Nie umiał powiedzieć co poszło źle.Dostała pracę w popularnym programie,gdzie gotowała,a przecież właśnie to kochała najbardziej.Nagle dwa miesiące temu przyszła do niego z papierami rozwodowymi,a on nawet nie zaprotestował.Czy wiedział,że mówi serio? Na pewno była poważna,ale mimo tego nie chciał uwierzyć w jej słowa.Kiedy wreszcie doszedł do siebie próbował poprawić ich kontakty.Spotykali się,rozmawiali...aż nagle zniknęła.Nikt z ich znajomych nie zauważył niczego dziwnego.Odwiedził mieszkanie,które wynajmowała,a od sąsiadki dowiedział się,że ,,chyba gdzieś wyjechała"
Tak naprawdę najbardziej dręczył go fakt,że nie wie gdzie ona się ukryła.Sprawdził większość hoteli,sam pofatygował się do kilku motelików i nic,dopiero wtedy wynajął detektywa. Szukał jej nie zatrudnił go od razu i czuł się tym usprawiedliwiony,ale czasem za serce chwytał go paraliżujący niepokój. Czy w ogóle powinien jej szukać? Bo czy warto szukać kogoś,kto chyba nie chce być znaleziony ?
Z takim smutkiem Sylvia mówiła o swoich dzieciach,a przecież Charlotte to uosobienie wdzięku,piękna i inteligencji. Już od kilkunastu minut prowadziła rozmowę i to na różne tematy.Adama chyba też trafiło, zazwyczaj prowadzi dyskusję, ale dziś tylko się przygląda.
Jemu też zawróciła w głowie.
Brakuje tu tylko Sarah,co trochę mnie martwi. Nie chcę,żeby czuła się odizolowana.Z grzeczności odpowiedziałam na kilka pytań zadanych mi przez Charlotte.Roześmiałam się, gdy zaproponowała mi wykład na uczelni dotyczący jedzenia i gotowania.Obiecała wszystko załatwić-jako członkini jednego ze studenckich stowarzyszeń- ale odmówiłam.Miałam jeszcze czas,nie musiałam wracać do domu.
Nie tłumacząc się nikomu wstałam,wyjęłam z szafy talerzyk i zapełniłam go ciastkami.Nie musiałam mówić Sylvi gdzie idę.Ona doskonale wszystko wiedziała.
Powoli wchodziłam po schodach zastanawiając się co powiem? Pukałam do drzwi,ale nadal nie miałam żadnego planu. Drzwi otwarły się po dłuższej chwili.
-Tak?
-Może ciastko?-zaproponowałam wysuwając przed siebie talerz niczym tarczę.
Była zdziwiona,wychyliła się w moją stronę na tyle,na ile pozwoliła jej szpara miedzy drzwiami,a framugą. Przeczesała włosy dłonią,odsunęła się i otworzyła szerzej drzwi.
-Jasne,wejdź
Skorzystałam z zaproszenie,zanim właścicielka zdążyła się wycofać.W pokoju panował porządek chociaż nie wiem czego się spodziewałam.
-Jak tu czysto - stwierdziłam siadając na jednym końcu łóżka.W odpowiedzi otrzymałam wzruszenie ramion.
-Dziwnie jest robić bałagan w nie swoim mieszkaniu
Pokiwałam głową nie powstrzymując śmiechu kiedy jej odpowiadałam.
-Oo tak. Mam podobnie.
Sarah wreszcie uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi na moje słowa i sięgnęła po ciastko.
-Nie spodziewałam się,że Sylvia ma córkę-oznajmiłam robiąc to samo co ona wcześniej.Ciężko było mi utrzymać ręce z dala od słodyczy.
-Taa, kto by się spodziewał.
-Char chyba nie przypadła ci do gustu-ryzykuje stwierdzenie.Ciekawa jestem czy zaprzeczy.Odpowiedź przez moment nie nadchodzi,Jane błądzi wzrokiem po fioletowej kołdrze.
-Nie,niezbyt.Po prostu to nie materiał na moją znajomą.
Dyplomatyczna odpowiedź,ale ja nie owijam w bawełnę.
-Jak bożonarodzeniowy piernik-stwierdzam- ale trochę za dużo na nim lukru.Teraz na pewno się uśmiecha.
-Trafiłaś w sedno- rozsiada się na poduszkach,przybierając bardziej wyluzowaną pozę,dlatego ja kładę się na brzuchu.
-Bez obrazy,ale do ciebie też nie byłam przekonana,mam chyba wbudowany radar,taki jakby empatiometr.Przy mnie byłaś miła na siłę.
Zastanawiam się nad odpowiedzią,analizując powody swojego zachowania
- Okey,okey,przyznaję,na początku nie wiedziałam jak z tobą rozmawiać.Nie chciałam być litościwa,bo nie wiedziałam czy istnieje powód,przez który powinnam taka być.Nie zależało mi na ignorowaniu cię,więc pewnie byłam przesadnie entuzjastyczna.
-Ciężko być sobą gdy próbujemy zrozumieć innych nie ?
-Filozoficznie powiedziane,ale nie mogę się nie zgodzić.
Jak to nie jest nawiązująca się nić sympatii,to nie wiem co nią jest.Przez chwilę po prostu siedzimy w ciszy. Myśli każdej z nas biegną swoim torem dopóki mie dochodzę do wniosku że na mnie juz chyba przyszła pora. Najpierw przetaczam się na plecy,potem dźwigam do pozycji siedzącej aż wreszcie udaje mi się wstać. Przeciągam się aż strzelają mi kości i wychodzę,puszczając oko do obserwującej mnie J.
Carol wychodzi,a ja pozostaje z pytaniem.Co mam z sobą zrobić? Jedno jest pewne,nie ma mowy,że dołączę do zrzeszenia które powstało na dole.Dziwnie się czuje,zwłaszcza,że tylko ja wiem kim dla Adama jest Charlotte.Jednak po latach użerania się z samą sobą nie mogę powiedzieć,że nie jestem zazdrosna.Obawiam się,że jestem zazdrosna.O idealnego blondyna,który w tej chwili spędza czas ze swoją byłą.Wstaję i wyglądam przez okno.Widok śniegu i panujący wokół spokój wpływają też na mnie.Uchylam lekko okno i oddycham mroźnym powietrzem.Mogę schować się aż do kolacji.Kryjówki w domu odpadają, ktoś mnie znajdzie wcześniej czy później.Na polu pada śnieg,a temperatura ma chyba z -18°C dlatego na dłuższą metę byłoby to uciążliwe.
Kiedy pogrążam się w myślach drzwi wejściowe trzaskają i po chwili na śniegu pokazują się dwie postacie.Bordowe czapki i...śmiech.Obie postacie śmieją się.Bez trudu rozpoznaję Adama.Śmieje się całą piersią jakby nie potrafił inaczej.Mogę sobie wyobrazić jego poważne oczy,którym słońce nadaje delikatny kolor błekitu.Oczy Char to dla mnie dwie czerwone plamy z poziomymi źrenicami,ale gdy na nich patrzę nie mogę się oszukiwać.Wyglądają idealnie.Ona niska,przy nim drobna i filigranowa,oboje uśmiechnięci.Układankę burzy mi tylko świadomość jej zdrady.Wybaczył jej? Znalazła jakąś wymówkę? Nie chcę się dłużej katować.Musze się schować.
W przypływie natchnienia przekradam się na strych.Przypomina mi się zdeterminowanie z jakim gotowa byłam walczyć o choinkę.Uśmiecham się krążąc po strychu,jednocześnie starając się nie tupać.Kto ma podemną pokój? Może jednak lepiej jest żyć w nieświadomości.Nie wiedzieć czemu moje oczy wciąż wracają do pudeł,które ostatnio wyciągaliśmy. Co to za listy? Czy jest szansa że znajdę w nich jakąś tajemnice? Ciekawość bierze górę nad niepewnością. Ostrożnie otwieram pudełko trzymając je za spód. Kładę je na podłodze i otwieram pierwszy z brzegu list,uważając na pożółkłą kopertę.
Drogi Jonahu
Przepraszam,że nie pisałam tak długo. Wiosna na wsi jest niesamowita,nagle wszystko się zazieleniło i obudziło do życia. Wieczorem do snu kołyszą nas świerszcze,a w dzień o pracy przypominają pszczoły.Twój sąsiad ma pasiekę i obiecał mi słoik miodu.Pewnie po prostu coś upiekę,ale tego się na pewno domyśliłeś. Czy bardzo schudłeś? Gdzie stacjonujesz? Charlotte dopytuje czy to prawda,że masz wąsy.Uspokajam ją mówiąc,że na pewno golisz się przynajmniej dwa razy w tygodniu-mam nadzieję,że n a p r a w d ę tak robisz. Jeśli nie po twoim powrocie własnoręcznie pozbęde się wszystkich włosów z twojej twarzy.
Kocham i tęsknię
Twoja na zawsze Donny
Czekaj,co? Donny? Jaka Donny? Odkładam list do koperty i sięgam po następny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz