Wspinam się na werande zwyczajnego jednorodzinnego domu. Czuję zapach drewnianych belek i deszczu,który spadł niedawno. Sięgam w szpare obok framugi i wyjmuje klucz,który ostatecznie nie przydaje mi się na nic. Drzwi są otwarte.
Popycham je zdrowym barkiem i nie bez trudu wchodzę do środka. Nie zdejmuje butów uparcie brnąc przez morze odłamków szkła. Rozpoznaje w nim części wazonu i butelek po piwie. Dom jest pusty. Od salonu przez kuchnię,łazienkę i dwa pokoje na poddaszu. O czyjejś obecności tu świadczy tylko koperta leżąca na stole w salonie. Nie przejmuje się nią. Torbe z ubraniami rozpakowywuje w większym pokoju i wracam do kuchni.
Oszczędzam rękę i szybko okazuje się, że leworęczność jest do bani. Gdybym była praworęczna nie miałabymproblemu. Kiedy spaghetti jest gotowe rozkładam się w salonie na kanapie z talerzem na kolanach. Włączam telewizor i otwieram koperte. Wystarczająca ilość kasy, żeby zapłacić prąd,gaz i tego typu opłaty na najbliższy miesiąc. Co potem?
Chowam pieniądze do stanika i tak uzbrojona idę do miasta. Jest jedno miejsce, które może mi pomóc. Wchodzę do jednego z trzech barów w mieście gdzie przed świętami miałam dorywcza pracę.Przeslizguje się do baru gdzie zamawiam piwo. Tłum ludzi,których skóry światło barwi na niebiesko faluje w dziwnej odmianie tańca . DJ
nieźle sobie radzi przy konsoli o czym świadczy tłok. Zazwyczaj Mark ma problem z wypełnieniem sali po brzegi, a dziś ledwo można się przecisnąć. Zabieram piwo i pne się po schodach do sali na drugim piętrze.
Wypatruje go w tłumie tańczących. Tutaj wszyscy są trochę bardziej wyluzowani. Gdzieniegdzie z rąk do rąk krążą jointy i od samego stania tutaj można się zjarać. Mark jest tutaj,ale nie sam. Rudowłosa dziewczyna tańczy z wdziękiem baletnicy wyuzdany taniec. Biorę uspokajajacy wdech. Przede mna dłuuuga noc, muszę poczekać aż z nią skończy. Staram się nie myśleć, że gdyby nie matka w ogóle nie musiałabym tutaj być. Dopijam piwo i siadam przy barze rozważając wypicie kolejnego drinka.
O trzeciej w nocy wciąż trzeźwa wychodzę z baru za Markiem. Czuję się jak pieprzony stalker.Dziewczyna wsuwa się do taksówki obdarowywując go jeszcze pocałunkiem,jakby dwie godziny w jego biurze nie wystarczyły i mogę wreszcie załatwić swoje sprawy
-To wyglądało jak Noc żywych trupów. Wszystkie tak wyglądają po seksie z tobą ?
Zrównuję się z szatynem i patrzę prosto w jego przystojną twarz.
-Edith?
-We własnej osobie - potwierdzam gdy niebieskie oczy lustrują mnie uważnie. Fakt w świetle latarni muszę prezentowac sie niesamowicie korzystnie./p>
-Skąd się tu wzięłaś? Nie pojechałaś z matką ?
Posyłam mu spojrzenie pod tytułem Jaja sobie robisz? I chyba chwyta aluzje,bo uśmiecha się zabójczo. Boże,dobijamy interesów na środku podejrzanej ulicy. Czy wyglądam jak ktoś kogo niańczy matka?
-Okey,okey,Wybyła sama,czaje.
-Potrzebuje pracy.I to kurewsko,najlepiej od zaraz
-Nie mogę Ci dac pracy.Nie potrzebuje kelnerek.Mam jeden wakat,ale to nie jest coś dla Ciebie kotku
Nie próbuje nawet zgadnąć,który to już dzisiaj worek ze śmieciami wyrzucam. Staram się tylko nie myśleć zbyt długo o ich zawartości. Nie ryzykuje odruchów wymiotnych tylko bez dłuższego roztkwilanua się nad sobą wrzucam kolejne worki do śmietnika.Nie ma nic gorszego niż piątkowe imprezy.Wszystko śmierdzi i lepi się od substancji,kórych pochodzenia nie chcę znać.Powstrzymuję odruch wymiotny i pozbywam się reszty śmieci.
Każda impreza w barze to dużo syfu do ogarnięcia w sobotę rano.Póki co mogę swobodnie stwierdzić,że jest to niewdzięczna praca.Mark jako pracodawca jest wymagający i uparcie twierdzi,że moja wizyta dwa razy w tygodniu wystarczy.Po jednej sesji skrobania i czyszczenia sal jestem tak padnięta,że nie pamiętam jak się nazywam. Po prostu po jego słowach...czułam się jakby ktoś oblał mnie benzyna i podpalił. To była moja ostatnia szansa w dodatku podraznil moje ego. Ja nie mogę być sprzątaczka? Może miał rację,ale skoro i tak zamierzał zatrudnić dziewczynę,dlaczego nie ja? Gruntowne sprzątanie jego mieszkania i baru dwa razy w tygodniu,prasowanie,pranie,robienie zakupów pozwoliły mi na opłacenie prądu,gazu i wody. Musiałam znaleźć jakąś alternatywe.Praca kasjerki w pobliskim markecie pozwoliła mi na odkładanie niewielkich sum.Praca miała też swoje dobre strony. Nie nudziłam się w domu sama ze sobą.Oh no tak i wreszcie miałam za co żyć.
Tak bardzo nie chciałam tu wracać i co? I znów tu jestem.Utknę tu tak jak moja matka i za niedługo jedynym moim celem będzie znalezienie bogatego męża.Albo po prostu frajera,który zapłaci czynsz na kolejny miesiąc.Kręcę głową jakby odganiając od siebie przygnębiające myśli.Może gdybym tylko nie kłamała.Gdybym nie zabroniła lekarzowi informować Carol i Sylvi o stanie mojego zdrowia.Gdybym nie zrobiła z siebie trupa,może nie tkwiłabym tutaj. Jak długo mogłabym udawać,że należę do tego samego świata?
Kłamałam zapadając się coraz głebiej,ale nikt z nas nie był prawdziwy.Wszyscy staliśmy się inni.
-Już za tydzień w księgarni ukaże się twoja nowa książka.Jak sie z tym czujesz
-Jestem spokojna.To już drugi raz i chyba wszystko jest dla mnie łatwiejsze.Wiem już z czym się to je- razem z dzienikarką śmiejemy się z tego powiedzenia,które tak dobrze się do mnie odnosi.
-Druga wielka sprawa.Tournee po lokalach w zachodniej części kraju.Nie wiemy nic oprócz nazw miejsc w których zamierzasz się zatrzymać,jak to widzisz?
-Przede wszystkim dobre jedzenie,gotowanie,pieczenie rozmowy z czytelnikami,ale też kucharzami i miejscowymi. Zamierzam pracować ładując baterie i szukając inspiracji
-Ładowanie bateri,czy właśnie na to wykorzystałaś czas gdy zniknęłaś?
-Zniknięcie to zbyt duże słowo,dwa miesiące przerwy kiedy układałam wszystko od nowa.Wróciłam do mojego partnera i uwierzcie, naprawde świetnie się czuję mogąc powiedzieć jak bardzo tęskniłam za swoim programem i pracą.
-Wiem,że jest to twój pierwszy wywiad od powrotu dlatego zdradź nam jeszcze,dlaczego teraz?
-Czy media nie lubią odrobiny tajemnczości? Musiałam znowu wpaść w swoją rutynę i oto jestem
Schodzę z planu kompletnie wyczerpana,policzki bolą mnie od sztucznego uśmiechu,a dziennikarka wydaje się niezadowolona.
-Liczyła chyba na wielką sensację
-To niedopowiedzenie,nigdy nie udzieliłam
sztuczniejszego wywiadu.
Lekko zdenerwowana wchodzę do garderoby,a tuż za mną podąża mój cień,który od dnia wypadku nie opuścił mnie prawie,że na chwilę.Jane też by się przydał taki anioł stróż.
Na samo wspomnienie czuje gniew. Auto miało uderzyć we mnie.Moja gałązka oliwa popchnela ja do samobójczej czynu. Bohaterka tak? Mogła sie nie poświęcać. Za każdym razem kiedy wychodzę z domu wydaje mi się,że ja widzę.Zawsze na ulicy mój wzrok znajduje ludzi podobnych do niej.Nigdy nie zapomnę. Przez to wszyscy staliśmy się inni.Sylvia poradziła sobie z tym najlepiej, próbowała nas pozbierać,ale byliśmy żałośni.Charlotte była w szoku,Adam próbował zaprzeczać wszystkiemu,a ja czułam gniew. Każdy z nas stał się kimś zupełnie innym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz