wtorek, 27 stycznia 2015

Deszcz lunął z całą mocą,a niebo nad ich głowami rozjaśniły błyskawice kiedy to ona przytknęła swoje usta do jego warg. Przyciągnął ją do siebie ignorując tępy ból i całował,aż krew zahuczała mu w głowie. Z wyraźnym trudem odsunął się od niej. Usiedli obok siebie stykając się ramionami, jakby nie mogli się od siebie oderwać. Deszcz siekł ich po rozgrzanych twarzach. Po chwili dopiero Hermiona zorientowała się,że deszcz przestał padać. Podniosła głowę,nad ich głowami pojawiła się niewidzialna bariera tamująca strugi deszczu. Chłopak patrzył na nią uśmiechając się lekko .

-Potrafię jeszcze więcej -powiedział wstając i podając jej rękę. Chwyciła jego dłoń,a on podciągnął ją do pozycji stojącej i poprowadził za sobą. Deszcz ustał, chłopak przyklęknął na ziemi i przyłożył do niej ręke zamykając na chwilę oczy po czym odsunął się.

-Uwaga - ostrzegł odsuwając nieco Hermione kiedy z ziemi wystrzelił strumień wody. Przesunął po nim ręką wyjmując lewitującą kulę wody. Patrzył na nią ze skupieniem, formując z niej coraz to inne kształty. Zamknął dłoń dziewczyny w swoich i obrócił nagle do góry. Gładka tafla, niczym lustro odbijała jej zachwycone spojrzenie.

-nie każdy wie,że kiedy u któregoś z nas pojawia się dar, automatycznie zapisuje się to w dzienniku-powiedział nagle patrząc na nią ponad kulą-twój brat...-zawahał się przez moment-podejrzewam,że Matthieu panuje nad ogniem. Właściwie jestem pewien,a ty panujesz nad pogodą -oznajmił w miarę obojętnie,przesuwając wzrok w przestrzeń za nią.

Gestem ręki sprawił,że kula rozprysła się. Spojrzał z powagą na Hermione

-Nic co nas czeka nie będzie łatwe,chcę żebyśmy przeszli przez to razem-wyciągnął do niej rękę-zgadzasz się ?

W odpowiedzi splotła ich palce z sobą. Nie obchodziło jej ile osób musiał zabić żeby tu teraz stać.Wiedziała,że przed nimi jeszcze długa droga ale teraz...liczyło się tylko to,że miała go obok.

-Harry jest bezpieczny ? -spytała, unosząc brwi kiedy blondyn parsknął śmiechem
-Widać,że Zabini jeszcze ci nic nie mówił. Pansy zdradziła mojego wuja wzięła z sobą podobnych do nas i teraz jest w drodze do naszego obozu,a w międzyczasie zaręczyła się z Potterem - wyrecytował jednym tchem jak uczeń czym zarobił sobie na trzepnięcie.

-Ała nie zapominaj,że ja tu jestem pokrzywdzony i po wstrząsie. Nie codziennie dzięki mnie powstaje burza z piorunami - uśmiechnął się zawadiacko patrząc na rumieniec na twarzy Granger.

-Nie przejmuj się następnym razem któryś z nich w końcu cię trafi-odparowała nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.
- A więc już planujesz następny raz ? Szybka jesteś - odparł mrugając do niej na co Gryfonka chwyciła się za głowę wykrzywiając usta
-Ała - wyjęczała rozdzierająco starając się brzmieć wiarygodnie
- Hermiona co ci jest ?
-Boli - wyartykułowała jakby z trudem -twoja głupota mnie boli Malfoy - odparła prostując się z satysfakcją obserwując jak zmienia się jego twarz. Z przerażonej w niedowierzającą aż wreszcie złowrogą...

-A więc chcesz sobie ze mną tak pogrywać - powiedział groźnie patrząc z ironicznym uśmiechem na niemal krztuszącą się ze śmiechu dziewczynę. Teraz wyglądał zupełnie jak dawny on, nawet cienia uczuć,tylko te oczy. Błyszczące jak na widok nowej ofiary.

-W takim razie muszę użyć przeciw tobie najokrutniejszej broni - powiedział zbliżając się do niej powoli,na co ona automatycznie zaczęła się cofać .

Nie czekając Ślizgon doskoczył do niej i zaczął ją łaskotać. Hermiona nie chciała przegrać walkowerem dlatego turlali się usiłując jedno drugie przygwoździć do ziemi, dopóki nie zauważyli ,że mają widownie. Reszta przerwała im w momencie kiedy Hermiona siedziała na Draco,a on trzymał jej nadgarstki. Teraz oboje zamarli.

-Zachowujecie się gorzej niż dzieci - sarknęła Narcyza kiedy oboje usiłowali dźwignąć się na nogi.
-To on zaczął - wykrzyknęli oboje wybuchając niekontrolowanym śmiechem. Ginny wymruczała coś w stylu,,Na Merlina , jak dzieci,po prostu jak dzieci" ,a Zabini na głos i bez ogródek zapytał ją dlaczego oni się tak nigdy nie bawią. Narcyza zmierzyła wzrokiem całe towarzystwo jakby byli poważnie psychicznie chorzy (co zresztą nie jest wykluczone) i z ciężkim westchnieniem odeszła do namiotu.

-Uduszę cię - jęknęła Hermiona zakrywając twarz dłońmi-dzięki tobie wyszłam przed twoją matką na niezrównoważoną psychicznie.
-Co ja poradzę,że tak już działam na dziewczyny ? -spytał on żałośnie.
-Niczym stare małżeństwo- powiedziała Ginny
-Taa- potwierdził Diabeł-tylko bez praktyki łóżkowej - zarechotał. Czym zasłużył sobie na sztyletujące spojrzenie Hermiony i jej ,,partnera".

-Żeby tobie kiedyś nie brakło tej praktyki-powiedziała starsza Gryfonka
--Bo Ruda może być z ciebie niezadowolona-dokończył blondyn z wrednym uśmieszkiem,po czym ramię w ramię z Granger ruszył przodem do ich namiotu.

-Jak te dzieci szybko dorastają-powiedział z dramaturgią Zabini,ocierając niewidzialną łzę.
-Choć mój ty romantyku , praktyka nie zdobywa się sama - odrzekła Ruda puszczając mu oko.
-Czy ty próbujesz skusić Diabła ?
-Zawsze mogę spróbować
-W takim razie masz szczęście,że diabeł nie śpi z byle kim- powiedział przyciągając ją do siebie.


-Myślisz,że dobrze zrobiliśmy zostawiając ich samych ? -spytał Draco próbując się odwrócić co uniemożliwiła mu Hermiona
-No jasne. Zapewne zaraz rzucą się na siebie opętani burzą hormonów.
-Ty już tyle nie mędrkuj-odrzekł pocałunkiem zamykając jej usta.


Chyba tylko Matthieu nie był w dobrym humorze, leżąc skwaszony w łóżku przysłuchiwał się ich śmiechom. Nigdy do nich nie należał i nie wiedział czy kiedykolwiek stanie się jednym z nich.Nigdy nie zależało mu na tym jakoś specjalnie,kiedy szpiegował łatwo przychodziło mu uruchamianie swojego uroku osobistego ale teraz... Płomień na jego dłoni powiększył się szybko jednak został stłumiony.Musiał nad sobą panować,jakiekolwiek uczucia nie przechodziły bez echa.Na początku na każdym kroku coś podpalał jednak wystarczyło machnąć ręką,a płomień w kształcie smoka przeleciał rundę dokoła jego palców. Pstryknął palcami, jakby robił mugolską sztuczkę,a smok zniknął.Wziął do ręki ruchomą fotografię. Był na niej on i Hermiona w dzieciństwie. Objęci wpatrywali się w obiektyw,uśmiechnięta on nieco nachmurzony z naburmuszoną miną . Odrzucił je z powrotem na szafkę. Nie widział jej tyle lat, a ledwo dowiedziała się kim dla siebie są nie wytrzymał i musiał jej zrobić awanturę o Malfoy'a. Wszystko zaczynało mu się gmatwać coraz bardziej.




*****


-Jack ? Boję się,czuję,że ten las nas obserwuje.Wy też nie jesteście spokojni-chłopak do którego zwróciła się dziewczyna popatrzył na nią z góry.
-Chyba nikt nie może czuć się dobrze w tym przeklętym lesie,ale ufam,że Pansy wie co robi. W końcu inni już tędy szli dlaczego nam miałoby się nie udać ?
-Nie wiem,po prostu nie czuję się tu zbyt dobrze.
-A ja nie czułem się zbyt dobrze w więzieniu Lestrange'a -oparł chłopak za późno orientując się,że zaatakował dziewczynę bez powodu.Zły na samego siebie zasępił się jeszcze bardziej.Szli chwilę w milczeniu dopóki nie położyła mu ręki na ramieniu.

-To nie twoja wina -powiedziała cicho wyczuwając jego poczucie winy. Nie była ze szkła,a wszyscy obchodzili się z nią jak z jajkiem ze względu na jej niski wzrost i wiek. Nadal z uśmiechem wspominała oburzenie wszystkich kiedy zafarbowała włosy na niebiesko,a kiedy nie mogła się z nimi rozstać zostawiła sobie końcówki w tym kolorze. Musiała wierzyć za nich wszystkich,że wszystko się ułoży.


KOMENTOWAĆ ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI BOHATEROWIE ! :D

1 komentarz:

  1. Jeej w końcu nowy rozdział :) hak zwykle świetny ;)czekam na następny :D
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Rosenatorka

    OdpowiedzUsuń