piątek, 20 listopada 2015

Rozdział.8 Pokochać smoka

****Tydzień później****




-Kiedy się zjawi?


Blaise przerwał pielgrzymkę po pokoju,żeby zerknąć na stojący w kuchni zegar.

-Jego wskazówka wciąż wariuje,pewnie nie wie czy się zjawi


Rozumiał,że po ostatnich wydarzeniach Malfoy mógł nie mieć ochoty na spotkanie w gronie świętujących przyjaciół,ale dzieci i Pansy...Od dawna planowali to spotkanie,a teraz nie miał serca powiedzieć im prawdy.Jeżeli nie było go tu do tej pory,to zapewne nie będzie go i potem.Zaniepokojony wrócił do salonu.Otworzył usta,chciał go jakoś wytłumaczyć powiedzieć,że to nie miało tak być,ale zrezygnował. Ona już wiedziała,widząc jego minę odwróciła się do dzieci. Wzięła dzieci za ręce i skierowała się z nimi na schody.On sam usiadł w fotelu,myśląc o Draconie.Wszystko stało się tak szybko...nie wiedział jak może odzyskać tego Malfoya którym był kiedyś.Gdyby nie tamta Halloweenowa noc może byłby tu dziś,zachowywałby się normalnie odpowiadał na listy,pomógł by mu wymyślić coś w sprawie Granger.Pansy usiadła na oparciu fotela otaczając go ramionami.

-Ja rozumiem-powiedziała pewnie nie unikając jego wzroku,nie robiąc mu wymówek.W odpowiedzi pokręcił głową. Zamierzał kopnąc go w tyłek i wskrzesić.


-Muszę go zobaczyć,pogadać z nim.Te krótkie listy którymi nas zbywa to za mało,potem mogę go już nie znaleźć gdy wyruszą na szlak.


Był pewien,że dobrze robi.Wiedział gdzie go szukać.Wytrwale pukał do ,,Szamaragdu" Drzwi otworzył obraz nedzy i rozpaczy. Malfoy ubrany w podkoszulek i dresy,zalatujący czymś mocnym i procentowym.


-Postać anielska,dusza diabelska - wyrecytowała ta część siedząca w Malfoy'u, która była rozpaczą

-Śmierdzisz jak gorzelnia,jednak sie nie myliłem

-Cała whiskey wyszła więc nie mam nic dla ciebie-to akurat powiedziała nędza

-Wpuścisz mnie do środka,chociaż przysięgam wolałbym tu zostać,czy będziemy tak stać?

-Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate-wyrecytował ponownie odsuwając się,by zrobić przejście w drzwiach. W środku panował zaduch i pierwszym, co zrobił Zabini, po wejściu do tej jaskini było otwarcie okna,na oścież.


-Mógłbyś to zakończyć,użalasz się nad sobą Malfoy - powiedział Zabini siadając ostrożnie na łóżku.Blondyn,do tej pory wyglądający przez okno wycofał się z powrotem do pokoju.Nie odzywał się mierząc przyjaciela wzrokiem.

-Wyjdź Zabini-krótkie polecenie wydane stanowczym głosem podniosło Blaise'a z miejsca.


-Masz mi obiecać,że będziesz u nas w święta.Nawet nie mówię ze względu na mnie,pomyśl o Pansy i dzieciakach...

-Kurwa przyjdę,ale wyjdź stąd Zabini!!




Kiedy drzwi zamknęły się został ponownie sam ze swoim żalem.Na dole musiała gdzieś jeszcze być ognista. Bez zastanowienie naciągnął na siebie bluzę,wychodząc,uchwycił swoje odbicie w lustrze. Bladoszara twarz,potargane włosy,ciemne obwódki wokół oczu i zapadłe policzki. Przystojny jak zawsze -pomyślał,odwracając sie szybko od własnego odbicia.


********


Raz,dwa,trzy... liczył po kolei butelki aż wreszcie natrafił na szóstą.Wyjął ją i odwrócił się,opierając o blat.Idealna i genialna skrytka na alkohol była tu niemal od zawsze i -co najważniejsze- nigdy go nie zawiodła.Zawsze na swoim miejscu.Już,już miał ją odkorkować kiedy napotkał spojrzenie Granger.Serio? Ze wszystkich istniejących na świecie ludzi to właśnie ona musiała tu zejść w tym samym czasie? Stał więc,tak samo nieruchomo jak ona. Miałem nadzieję,że zniknie,rozpłynie się w powietrzu lub zrobi cokolwiek z tych rzeczy,które robią senne mary,żeby zniknąć.
Zamiast tego przemówiła

-Pijesz ?

O mały włos nie parsknął,a może parsknął? Nie był pewien,ale mimo to jej spostrzegawczość naprawdę zrobiła na nim wrażenie i nie omieszkał jej o tym nie poinformować.

-Co to takiego było? Co miała ona czego nie miały twoje inne ,,laski" ? -spytała starając się ukryć nutę zawahania. Nie wiedziała czy był kobieciarzem,ale taki powinien być prawda? To idealnie wpisywałoby się w jego wizerunek.


Nie zamierzał reagować,tylko ją zignorować.Po pierwsze wiedział,że to zdenerwuje ją bardziej niż jego obelgi po drugie nie czuł się na siłach.Zbyt wielki wysiłek umysłowy. Chciał wyminąć ją,ale nagle podłoga zakołysała się,a ona zatoczył się.Nie zdążył upaść,czuł jak dziewczyna bierze jego rękę i zakłada sobie na szyję.Skoro tak to może mnie odholować-przyzwolił na to łaskawie w myślach.



Wybrała się na dół po kilka kanapek,zamiast tego spotkała pijanego Malfoy'a ,a teraz zastanawiała się co zrobić z leżącym na jej łóżku wrogiem. Cała społeczność huczała o nim i jego pijackich wyczynach. Do tej pory zdążył wejść do klatki ze smokami przed ich odjazdem,skoczyć z baszty,chodzić po dachu na który wyszedł podciągając się na gzmysie nad swoim oknem i o mało nie porwały go wille,a wszystko to i kilka innych rzeczy w stanie pijackiego upojenia.Nie mogła być pewna,ale sądziła,że potrzebował rozmowy,chociażby wymuszonej.Rozważała veritaserum,ale Megara wpadła na genialny pomysł.Pomyśleć,że wystarczyło tylko powiększyć dziecinną czarodziejską zabawkę.Długo się wahała,ale w końcu postanowiła jej użyć.Czekała tylko aż królewna się obudzi,żeby wyłożyć jej zasady gry.



Pierwszym czynnikiem,który zarejestrował jego mózg był zapach.Fiołki? Wrzos? Uchylił powieki i był już stuprocentowo pewny,że nie jest to jego pokój.Głowa łupała go i chyba po raz pierwszy od wieelu dni był całkowicie trzeźwy. Chyba jednak nie -pomyślał siadając. Nawet w najgorszym koszmarze nie znalazłby się w pobliżu łóżka sam na sam z Hermioną Granger.


-No wreszcie - przywitała go,rejestrując jego zdziwioną minę.
-Gdzie jestem?
-Najlepsze pytanie w twojej sytuacji brzmiałoby:,,Na jak długo tu jestem?". A skoro już zapytałeś to ci odpowiem. Tak długo aż nie powiesz co cię ee gnębi.

Dała mu chwilę na przetrawienie wiadomości. Nie mogła powiedzieć,że nie śmieszy jej jego pewny siebie uśmieszek.
Pewnie nadal był pewny,że uda mu się stąd wydostać. ....


-Reductio! Bombarda! KURWA Protego!! Niestrudzenie od kwadransa Malfoy powtarzał w kółko te same zaklęcia jakby sądził, że w końcu mu się uda.

Cudem tylko jeszcze żadne nie trafiło w nią. W końcu chłopak opadł na podłogę naprzeciw niej. Nie odzywała się,sądziła że sam będzie chciał powiedzieć co go dręczy,ale był tak samo upartym idiotą jak ona Wolał,żeby żal zeżarł go od środka.

-Dobrze wiem,że to co ją dopadło było najprawdopodobniej wampirem...-zaczęła chcąc wywołać jakąś reakcje. Kiedy znów ją zignorował niemal zawrzało jej w żyłach.



Wreszcie wydobył z siebie głos.

-Nie wiesz jak to wygladało-zamknął oczy-żadnej krwi tylko jej siwe włosy,trupioblada twarz. Chciałem jej pomóc,sukienka była taka biała...niemal zlewała się z podłoga. Nie oddychała,ale kiedy się poruszyła pomyślałem, że źle sprawdziłem puls. Wystarczyło,żeby otwarła oczy,a już wiedziałem,zobaczyłem w nich bestie. Musiałem ja dobić.

Odruchowo potarł kark, na którym widniały,blade już, blizny po zadanych wampirzymi szponami ranach.


-Wiesz Granger wydawało mi się,że ją kocham...To było idiotyczne.

-Co jest dziwnego w miłości?

-Była dziwką Granger i,kurwa,jeżeli ktoś mógł o tym nie wiedzieć,to chyba tylko ty.To co już? Teraz mogę wyjść?


-Jasne,idź zgodziła się zrywając tym samym zaklęcie.Kiedy klamka szczęknęła oznajmiając jej,że jest już sama rzuciła się na łóżko. Zatkała usta poduszka i zaczęła wrzeszczeć. Na niesprawiedliwość,na Malfoy,na siebie. Zagłuszała wszystkie słowa,które tu padły.



Była suką,nie była lepsza od niego. Dobrze wiedziała czego nie powiedział wprost,to była jej wina.Gdyby powiedziała komuś o tym wampirze,o ich rozmowie,może nikt by nie zginął.Podniosła się.Czekało ją jeszcze jedno zadanie.



****W tym samym czasie w innym miejscu****


-To był dla niego silny wstrząs emocjonalny,nie wiem czy będzie w stanie pracować jak do tej pory.Wszyscy dobrze wiemy,że praca ta opiera się w dużej mierze na równowadze psychicznej.

-Nie zapominajmy,że jest tu na trochę innych warunkach,dajmy mu trochę czasu.

-Czasu? Za niedługo wyruszą na szlak,wystarczy jedna zła decyzja...

-Doskonale wiem,że stawka jest wysoka,ty nie musisz mi o tym przypominać.Chcę dać mu szansę...
-Szansę! Ha! Chcesz dać mu kolejny kredyt zaufania kiedy on szlaja się pijany po ośrodku? Tego chcesz go nauczyć?

-Chcę mu pokazać,że jeden błąd nie przekreśla naszej przyszłości.Dla mnie ta rozmowa jest skończona.

1 komentarz: