-Misję zakończyliśmy sukcesem,choinka ubrana-oznajmił chłopak uśmiechając się
Na twarzy kobiety pojawił się wyraz przerażenia,gdy tylko jej wzrok padł dwójkę,która weszła do kuchni...
-Czy aby na pewno nie jestem za stara?
Staruszka poklepała ją uspokajająco po ręce.
-W tym domu i tak nie ma nikogo starszego odemnie
-Az tak staro się pani czuje?-zagadnął chłopak,w kilku krokach pokonując kuchnię i siadając przy nakrytym czerwonym obrusem stole.
Sarah stanęła w progu,ale nie weszła do kuchni.Wycofała się na górę,zamierzając spędzić tam popołudnie.Wylegiwanie się w łóżku nie było takie złe,przynajmniej dopóki ktoś nie wpadł bez pukania do jej pokoju.Intruzem okazał się zaaferowany czymś Adam.Jego niebieska bluza przemieszczała się po pokoju co wnioskowała z to zmniejszającej to zwiększającej się ilości światła dopływającego pod kołdrę.Debil zerwał ją z niej,razem z poduszkami i prześcieradłem.
-Popierdoliło cię?!
Wkurzona,próbowała odgarnąć włosy z twarzy.Ponownie je związała,wstając,żądzę mordu miała wypisaną na twarzy drukowanymi literami.
-Nie zabijaj posłańca-jeknął z przesadnie dramatycznym tonem.Nie zamierzała się uśmiechnąć.Widok jego zadowolonej z siebie twarzy nie poprawiał humoru.
-Czuj sie oczywisty w bardzo oczywisty sposób-odparła,nie opuszczając skrzyżowanych ramion
-Dobra,dobra,rozumiem.Dosyć żartów.Po prostu tak słodko spałaś i chyba nikt nie miałby serca,żeby ci przeszkadzać...
-Do rzeczy -przerwała tę jega uroczą gadkę,nadal stojąc
-Mamy wytrzepać pościel
Mówiąc to miał taką minę,jakby słyszał o tym pierwszy raz w życiu.Nie czuła się zobowiązana,żeby mu odpowiedzieć, dlatego po prostu wzięła się do pracy.Już prawie kończyła,gdy Adam znów pojawił się obok niej.W milczeniu przyłaczył się do niej,ale nie wytrzymał długo.
-Słyszałaś tę legendę?
Nie mogła go zignorować,bo odezwał sie bezpośrednio do niej.
-Nie,znam ich dużo,ale o legendzie o takim tytule jeszcze nie słyszałam
-Acha,sarkazm.Nie jesteś w humorze co? W skrócie było tak:Wdowa miała dwie córki.Jedna była ładna i pracowita,druga brzydka i leniwa.Ładna zawsze musiała prząść i pewnego razu zakrwawiła wrzeciono.Nachyliła się do studni,ale nie uważała.Wrzeciono wpadło do studni,a macocha zażądała zwrotu nici.Tak bardzo sie bała,że wskoczyła do studni.Kiedy się obudziła,leżała na łące.Po kolei pomogła chlebom w piecu,które prawie się spaliły,jabłkami,które nie mogły spaść na ziemię aż w końcu dotarła do domu pewnej staruszki...
-Czy to ma być jakieś nawiązanie?-spytała nie mogąc się powstrzymać od tej uwagi.
-Ciiichoo!Nie przerywaj.Została więc u Pani Zamieci,żeby jej pomagać.Starannie trzepała pościel, aż pierze leciało jak płatki śniegu.Nie wiedziała,że kiedy trzepie pościel w jej krainie naprawdę pada śnieg.
-I co to koniec?
-Reszta histori nie jest ciekawa.Wróciła do domu ze złotem.Chciwa macocha kazała wskoczyć do studni swojej córce, która nie sprawdziła się tam ,,na dole" i wróciła pokryta smołą
-Bajarz z ciebie niezły.Wolę,gdy opowiadasz to co ktoś wymyślił niż to co sam wymyśliłeś
-Auć -roześmiał sie-Bolało,ale popatrz,to była najmilsza rzecz jaką od ciebie ostatnio usłyszałem
Nie broniła się,odpowiedziała delikatnym uśmiechem
Taa,chyba tak.
Schyliła się,jakby chciała podnieść pościel z ziemi,a potem szybkim ruchem sięgnęła po poduszkę i uderzyła go.
-HA!-zwycięski okrzyk przedarł sie aż na dół do kuchni,gdzie obie panie roześmiały się zgodnie
-Touche - odparł kłaniając sie jej lekko,jakby trzymał w rękach szpadę
-To tylko mały rewanż-odparła niewinnie-Jesteś dyletantem w temacie walki wręcz
-Dyle...czym?
-Czy ja naprawdę musze rozmawiać z kimś tak ograniczonym?-przewróciła oczami,żeby podkreślić swój niesmak-Mogę sypać takimi słowami cały dzień.
Okej -usiadł na łóżku zaskocz mnie.Podaj jakiś wyraz i wyjaśnij jego znaczenie
Widząc jego minę miała ochotę na wstepie rzucić hasło ,,rumpolog",ale się powstrzymała
Strabizm
-To nazwa jakiegoś wina? - roześmiał się,unosząc brwi
-Strabizm to inaczej zez
Pokręcił głowa,jakby nie wierzył w ludzkość,a jego mina wręcz mówiła.Dalej.
Grandilokwentny?-strzeliła,obeserwując jego minę,która znów była jednym wielkim pytajnikiem-Pompatyczny-wyjaśniła,a on w odpowiedzi jęknął
-Łatwiej?
-Napuszony.Jak można nie znać słowa pomaptyczny?
-Ty cała jesteś pompatyczna,kto normalny tak mówi? Gdzie cię trzymali w Windsor Castle?
-No co ty.Oczywiście,że w Buckingham Palace-wykrzyknęła udając oburzoną.
-Markizo,co za zaszczyt widzieć cię w dobrym nastroju.
-Hrabio nie zdajesz chyba sobie sprawy z kim rozmawiasz.Księżna Nibylandii
-Ah,jak mogłem się pomylić.Mi także miło cię poznać.Czy zamierzasz nadal ciągnąć rozmowę w tym tonie?
-Na pewno.Nie mam lokaja,a pościel sama sie nie przeniesie.Adieu
-Wychodzę z założenia,że nastolatkom trzeba znaleźć coś co ich zajmie.Z nudów próbują niebepiecznych rzeczy.
-Mówisz strasznie poważnie i jakbyś miała doświadczenie.
-O tak,mam je. W końcu mam córkę.
Staruszka uśmiechnęła się,nieco smutno przez co jej zmarszczki jeszcze się pogłębiły. Kobieta nie rozpoczynała rozmowy co mogła powiedzieć? Była rozwódką,a ostatnia rzecz,na której się znała to nastolatki i rozmowa.No chyba,że rozkapryszony mąż liczy się jako nastolatka. Zapatrzyła się w drewniany stoł nie odzywając się.
-Może zaparzę herbate?-zaproponowała,przełamując ciszę.Z ulgą zobaczyła,że na twarz kobiety wypływa uśmiech.
-Świetny pomysł,jest w tej szafce w pierwszej szufladzie.
Poczuła się o wiele lepiej robiąc coś.Zajęte ręce równa sie wolny umysł.
-Szklanki?
-Na suszarce-odparła natychmiast starsza pani,nie podnosząc wzroku z nad gazety,którą wzięła do ręki.Zamarła w półruchu.Czajnik zaczął gwizdać,dlatego wyłączyła gaz.Odwrócona plecami nie widziała oceniającego wzroku Sylvi. Udając nieporuszoną położyła szklanki na stole i sama usiadła. Co teraz? Zacząć rozmowę czy lepiej się nie odzywać?
-Widziałaś artykuł...Nie zamierzałam tego zatajać przed tobą po prostu jeszcze nie miałam okazji....
Była przyzwyczajona do wyjaśnień, pytających spojrzeń,ale śmiechu się nie spodziewała.
-Wiem kim jesteś,od momentu kiedy stanęłaś w moim progu.Oglądam twój program- wyjawiła kobieta
-Och
Moje policzki płonęły,kiedy zdałam sobie sprawę,że zbyt szybko ją oceniłam.Niby byłam lepsza od brukowców?
Na moje szczęście rumieńce odczytała zupełnie inaczej.
-To żaden wstyd. Czy to pierwszy taki rozwód ? A że jesteś znana wszystko jest rozdmuchane do rozmiarów ego Jamesa Bonda.
Chcąc czy nie parsknęłam śmiechem na to porównanie.
-O tak,dobrze powiedziane.
-Mam jednak mały problem
Moja twarz zamieniła się w jeden duży pytajnik.Drżący z niepewności pytajnik.
-Musimy zająć się tymi na górze
-Ugh,wyzwanie godne agenta Jej Królewskiej Mości
-Dokładnie. Podejrzewam,że lepiej znasz się na rozrywkach dla młodych
-Nawet nie mam dzieci,nie wiem czy to najlepszy....choociaż,w sumie,to nawet mam jeden pomysł.
Pięć dni do Bożego Narodzenia.
Obudziłam się rano z myślą,która męczy mnie od wczoraj.Jak to możliwe,że tak łatwo idzie mu ze mną.? Nikomu nie udało się tak szybko wskrzesić tej dawnej Sarah. Patrzę w lusterko. Wszystko jest takie samo jak wczoraj,ale No właśnie,co ,,ale´´? Coś jest nie tak,patrzę,ale nie widzę tam siebie. Bezwiednie sięgam po wacik. Ścieram dolną kreskę,potem górną. Po chwili to samo robię z drugim okiem. Zmywam jasny podkład. Sięgam po kosmetyki i znów maluję oczy. Cieńsza kreska,brak podkładu. Mrużę oczy,niezdecydowana,kiedy drzwi otwierają się gwałtownie. Znowu on.
Zastyga w drzwiach patrząc na mnie.
-Schodzisz na dół ? -pyta. Nie musi nic dodawać.Pewnie myśli,że zaprzeczę i zostanę w pokoju,żeby dokończyć makijaż.
-Tak,ale chyba powinnam się przebrać
-Ja jem w piżamie-oznajmia,naciągając podkoszulek.
Zerkam na zegarek.8:21,jak to możliwe,że ledwo wstał,a już się uśmiecha? Kiwam głową i biorę z niego przykład. Przepuszcza mnie w drzwiach.To śmieszne,jak takie gesty,które kiedyś były na porządku dziennym,dziś,są gloryfikowane. Kiwam lekko głową w podziękowaniu.Gdy zjawiamy się w kuchni czuję się jak intruz i oszustka zwłaszcza kiedy Sylvia zaczyna wspominać,że sama miała kiedyś piegi jak te moje. Staram się uśmiechnąć,kiedy porównuje moją cygańską urodę do Carol,która uśmiecha się do mnie miło.Jestem prawie,że rozczarowana.Pewnie pomyślała,że mój wczorajszy makijaż był jakimś przebraniem.A nie był ? Napomina irytujący głos w mojej głowie. Ignoruję go.To ja tu zadaję pytania.
Fatalny rozdział,co? Walentynki na horyzoncie i mimo,że niby się nie przejmuję to jestem trochę przygnębiona. Pisanie idzie mi jak po grudzie,a ostatni komentarz był chyba w tamtym roku.Do następnego i może weselszego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz