Siedzimy we czworo przy okrągłym kwadratowym stole. Aktualnie dyskusja zeszła na świąteczne potrawy i z miejsca widzę,że na tym polu ani ja ani Jane nie ugramy zbyt wiele. Gotowanie to wyraźnie żywioł obu pań. Ciekawe co bym usłyszał,gdybym zaproponował gotowe sklepowe dania,albo chińszczyzne, któr byłaby moim świątecznym obiadem gdybym tu nie przyjechał.Miał nadzieję,że się nie ślinił słysząc zaplanowane menu. Indyk, kiełbaski w boczku,pudding... Na samą myśl robił się głodny. Dołożył sobie bekonu w duchu śmiejąc sie z rzucanych mu przez dziewczynę spojrzeń. Jakby nie mogła uwierzyć,że człowiek może tyle zjeść. Wyszczerzył się dość niefortunnie,bo kawałek jajka wypadł mu z ust na talerz. Dziewczyny zamarkowała wymioty strzelając faceplam. Wzruszył ramionami,jakby chciał powiedzieć ,,No co, jestem tylko facetem" Przewróciła oczami włączając się do tej zmowy milczenia. Puścił jej oko wstając od stołu. -Pozmywam- zaproponował zbierając talerze.
-Pomogę ci - dziewczyna zerwała się z miejsca biorąc do ręki resztę talerzy.
On mył naczynia,a ona wycierała je i odkładała na miejsce. Pracowali szybko, ramię w ramię poszturchując się delikatnie.
-Prawie upuściłam ten kubek idioto- wykrzyknęłam opierając ręce na biodrach.
-Nie przesadzaj,to było takie malutkie szturchnięcie-prawie łączy palec wskazując z kciukiem,demonstrując jak małe
-Tyci,tyci
-Nie śmieszne-macham ręką,a koniec i tak już mokrej ściery ląduje w zlewie-Eh będe ci musiała wybaczyć...-wzdycham,a w mojej głowie kształtuje się szatański plan-Jak tylko sie zemszczę! En garde!-wykrzykuje uderzając go mokrą ścierka.Trze oczy,a ja cofam się o krok czekając aż mi odda.
-Zdradliwy gnom! - jęczy przepłukując oczy wodą.Opieram się o szafkę z triumfalnym uśmieszkiem.
-Sam zacząłeś- usprawiedliwiam się, wciąż się uśmiechając.
Kiedy Sylvia wraca do kuchni my naprawdę nie mamy pojęcia jakim cudem pół podłogi tonie w wodzie.Zaczęło się od małej kropli...a skończyło potopem. My bierzemy się za sprzątanie gdy Carol i Sylvia wychodzą z domu na zakupy. Najwidoczniej ich pomysły kulinarne wybiegają poza nasze ostatnie zakupy.
-Powinniśmy coś zrobić-mówi Adam,a ja przewracam oczami wykręcając szmatę z wody. Rzucam mu znaczące spojrzenie wycierając resztki wody jakbym chciała powiedzieć ,,No co ty nie powiesz"
-Haha
-Na lodówce jest lista rzeczy do zrobienia. Niby nie mieliśmy żadnych rozkazów,ale...pieczenie pierników. To chyba nie jest problem
-Super,jeżeli zrobisz ciasto to ci pomogę.
-Ciasto jest już gotowe i czeka w lodówce,sprawdziłem.
Cwany uśmieszek wypływa mu na usta
-Świetnie. W takim razie dokończ ścieranie -rzucam do niego szmatę,a sama wstaję z kolan. Chyba mogę sobie pozwolić na odoczynek? Zasłużyłam na solidną dawkę ogłupiającego TV.Jedynym problemem okazuje się fakt,że nie mamy foremek. Nasz plan się nie powiódl,ale nie zamierzam narzekać -nie lubię sprzątać. Zapewne po pieczeniu znowu ja musiałabym się za to zabrać,a mąka w naszych rękach...zły pomysł.Nic więc nie robię i okazuje się,że bezczynność oraz cisza nie idą w parze. Wystukuje dziwny rytm bębniąc palcami o blat stołu. Włóczę się po kuchni i z nudów otwieram lodówkę,którą zaraz zamykam.Adam poszedł chyba do siebie,a mi się koszmarnie nudzi.
Leże na sofie i kiedy akurat przybieram pozę pomiędzy zdechła pandą,a rozjechanym łosiem odzywa się dzwonek do drzwi. Dżiizas ludzie nieee. Wstaję,mamrocząc coś o leniwych facetach i otwieram drzwi.Na progu stoi dziewczyna.Na oko niewiele starsza odemnie,ale wygląda zupełnie inaczej. Brązowe prawie blond włosy ma spięte w skomplikowaną fryzure.Każdy włos jest gładko zaczesany,puder nie pozwala stwierdzić czy rumieniec jest wynikiem zimna czy kosmetyków.Różowe usta rozciągają się w uśmiechu kiedy otwiera usta.
-Czy zastałam Sylvie ?
Potrzebuję chwili,żeby odpowiedzieć,bo rozprasza mnie połączenie zielonego rozpiętego sweterka z białą koszulą i płaszczem.
-Nie,nie ma jej w domu.
-Oh,dzięki,wpadnę później.
Jej twarz i oczy zastygają w szerokim uśmiechu kiedy macha mi ręką jakby wcale nie stała prawie metr odemnie i odchodzi. Takie laski wprawiają w kompleksy. Czujesz,że jej chłopak nie potrzebuje cukru do herbaty jeżeli tylko ma ją w pobliżu. Zamykam drzwi przerywając kontakt wzrokowy z jej kręcącym się w oddali tyłkiem. Boże.Wracam na swoje miejsce, ale żadna pozycja nie jest już dla mnie tak wygodna jak przedtem.Kładę się przerzucając nogi przez oparcie i tak już zostaje.Słodkie lenistwo.
Budzi mnie dziwne chrupanie rozbrzmiewające głośnym echem w panującej w domu ciszy.Zmuszam się do wstania,lewa noga,prawa noga.Staję na progu i opieram się o futrynę drzwi. Brakuje mi słów,żeby opisać scenę której jestem świadkiem.O mój Boże.
-Hej-chłopak uśmiecha się,a ja przez moment mogę przyglądać się pokaźnej ilości chrupek w jego ustach. Wszystko staje się jasne,gdy mój wzrok pada na stojące na blacie pudełko. Płatki Cheerios. Siadam przy stole i biorę garść ze środka
-Fuuj włożyłaś tam ręke! Zamierzałem to jeść!
-Powiedział facet,który pluje jak lama- odparłam starając się opanować synchronicznie wędrujące do góry brwi.ON miał pretensje?? Ha ha ha
-Nie rozumiem jak można jeść płatki z mlekiem-wyrywa mi się.Krzywie się patrząc jak siorbie resztki mleka.
-Mleko,to 50% dania nazywanego mlekiem z płatkami.Pij mleko będziesz wielki-tłumaczy odkładając miskę do zlewu
-No właśnie,pij mleko będziesz wielki.Brzmi jak reklama dla starego zboka.Lepiej zażyć braveran godzinę przed-przewracam oczami chcąc podkreślić powagę wypowiedzi
-Może zmienimy temat?-zaproponował usłużnie
-Ta,niech ci będzie.Unikaj problematycznego tematu,jasne.To gdzie jest Sylvia i Carol?
-Wow.Po prostu...wow.Typowo dziewczyńska gadka.
Bądź łaskaw odpowiedzieć na pytanie,a nikomu nie stanie się krzywda
-Wróciły niedawno i aktualnie przeglądają zdjęcia w sypialni Sylvi.Spałaś,a one zostawiły mnie z milionem toreb zakupów,które musiałem wypakować.Sam.Nie robiąc hałasu,bo ktoś zasnął na kanapie...
-Wciąż nie widzę problemu-jego oskarżycielska mina nie robi na mnie wrażenia,patrzę na niego spokojnie zastanawiając się nad pytaniem,które wpadło mi do głowy.Czy jeżeli nie znajdzie odpowiedniej partnerki jego dzieci też otrzymają w spadku elfie uszy?
-Zakupy były w reklamówkach.Szeleszczących pieprzonych reklamówkach
-Nie udawaj wkurzonego.Nie wychodzi ci i do tego pozostaje po tym jakiś niesmak,Legolasie
Zadowolony z siebie wychodzi z kuchni po drodze czochrając mi włosy.Grrrr. Odwracam się zobaczyć gdzie idze.Wdrapuje się na schody,a ja biorę kolejną garść płatków i wsypuje je sobie do ust. Wychodzę z kuchni gasząc światło i podążam śladem chłopaka.Pierwsza zajmuje łazienkę na górze.Rozbieram się nie czekając aż temperatura wzrośnie co wywołuje gęsią skórkę. Rozpuszczam włosy i składam ubrania w kostkę,żeby ich nie zamoczyć.
You shout it loud
But I can't hear a word you say
I'm talking loud, not saying much
I'm criticized
But all your bullets ricochet
Shoot me down
But I get up
Zaczynam nucić i wchodzę pod prysznic.Ciepła woda zalewa mi usta,ale po prostu odwracam się plecami do strumienia wody. Sięgam po jabłkowy żel pod prysznic i nucę dalej.
I'm bulletproof, nothing to lose
Far away, far away
Ricochet, you take your aim
Far away, far away
You shoot me down
But I won't fall
I am titanium
You shoot me down
But I won't fall
I am titanium
Nakładam szampon na włosy,energicznie masując skórę głowy.Mmm wreszcie.Nie zawracam sobie głowy wiązaniem ich w kucyk. Rozczesuję je i tak je zostawiam.Zakładam podkoszulek i szorty,roztrzepuje włosy palcami i jak najszybciej przemykam korytarzem.Podłoga jest lodowata.Wpadam do pokoju i od razu skaczę na łóżko,skąd wychylam się po skarpetki.Jak mogłam ich nie zabrać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz