niedziela, 18 września 2016

Naprawiani

Rozpadło się całkiem niespodziewanie. Wracałam z pracy kiedy pierwsze krople rozbiły się o chodnik. Miałam nadzieję na jak najszybsze przejście tych kilku przecnic,ale kiedy ulewa się wzmogla schowalam się do środka najbliższego sklepu. Nie byłam jedyna,wielu ludzi spacerowalo między półkami jakby bez celu.Powolne ruchy, długie przeglądanie się produktom potrafiłam odczytać te sygnały dzięki pracy w podobnym markecie.Ludzie wszędzie są tacy sami. Trzymając w dłoni koszyk zaglebilam się w alejki. Miałam ochotę na spaghetti. Gdybym się pośpieszyła mogłabym to liczyć jako kolację. Podtrzymywana na duchu ta myślą pakowalam produkty do siatki. Już miałam wychodzić że sklepu gdy w oczy rzuciła mi się znajomą twarz. Carol ? Blondynka patrzyła na mnie z uśmiechem z jaskrawego plakatu. W związku ze swoim tournee gwiazda programu kulinarnego Caroline's Cooking miała odwiedzić tą miejscowość. Celem była promocja nowej książki jak i kolejnej części jej programu. Spotkanie w bibliotece z fanami miało się odbyć za tydzień. Litery zatańczyly mi przed oczami podłoga zafalowala niebezpiecznie.


-Nic Ci nie jest? -młoda kasjerka,dziewczyna o kasztanowych włosach patrzyła na mnie z niepokojem.

-To nic wielkiego. Po prostu powinnam coś zjeść-oznajmiłam machajac torba z zakupami. Wyglądała na przekonana dlatego pomachałam jej niezdarnie i wyszłam ze sklepu. Uprzedzona o ,,niebezpieczeństwie" mogłam znaleźć na to sposób. Nie kręcić się blisko biblioteki,uważać na mieście. Załatwić sobie dzień w pracy. Byłam dobra w unikaniu innych.Nie byłam tylko pewna, czy to faktycznie powinno poprawić mi humor ?

Na werandzie znalazłam się jednym skokiem,deszcz dotarł praktycznie pod same drzwi.Już miałam przekrecać klucz w zamku,gdy zauważyłam,że to nie kałuże z deszczu a zamazane odciski stóp.Kobiece buty.Przekręciłam klucz cicho i powoli. W korytarzu zdjęłam buty.Już tu słyszałam trwająca w salonie rozmowę. Damski głos był szybki i zdenerwowany ten drugi męski miał uspokajająca intonacje.Jedyną bronią jaką miałam była reklamówka pomidorów i makaron. Świetnie.


Weszłam do salonu. Dwie pochylone nad stołem głowy podskoczyły gwałtownie.A więc jednak.

-Hej mamo



Musiał przyznać,że masażystka znała się na rzeczy.Jego mięśnie już dawno się rozluźniły,a on sam czuł się jak po powrocie z urlopu.Na uczelni musiał się zjawić z samego rana dlatego dał sobie jeszcze piętnaście minut.Oparł głowę o zagłówek fotela czyszcząc umysł z myśli.Tylko on,zapach cytryn i czegoś świeżego.


Po skończonej sesji,gdy tylko drzwi zamknęły się za drobną chinką o niesamowitych dłoniach,rozłożył się na kanapie z książką do anatomi zwierząt.Przewidywał wejściówkę na jutrzejszych zajęciach,a nie zamierzał psuć opini,którą zbudował na pierwszym roku.Profesorowie na pewno coś podejrzewali,bo nawet do nich dochodziły plotki o jego nowym zajęciu. Uważał,że dopóki dobrze się uczy nikt nie będzie robił mu problemów.


Walki okazały się ciężkie,dlatego zrezygnowali z najwyższej klasy,ale w średniej wygrywał większą część starć.Musiał długo się przygotowywać,ale wtedy jakiekolwiek zajęcie poza nauką było dla niego wybawieniem.Myślał o rzuceniu tego,ale pieniądze zasilały jego konto regularnie.Na co miał narzekać? Nie musiał starać się o miejsce w akademiku i martwić o dziwnych współlokatorów.Dwupokojowe mieszkanie praktycznie nie miało wad.


Martwił się,że jego mentor umieści go w mieszkaniu z pokojem bólu,ale pozytywnie się zdziwił.Widok na park miał być motywacją do treningu.Jak to ujał trener ,,Masz ,siłownię' pod nosem więc tego nie zmarnuj" I właśnie tak starał się działać,nie marnować tego co dostał i wywalczył.



*******

Przyjrzałam się uważnie facetowi siedzącemu obok mojej matki.Na starej wypłowiałej kanapie wyglądał jak Guliwer, wciśnięty na zbyt małą przestrzeń.To dla niego wyjechała na drugi koniec kraju? Był średniego wzrostu,w granatowych jeansach i podkoszulku z logiem Parku Yellowstone prezentował się raczej nieźle.No,przynajmniej jak na moją matkę.Nie miał przekrwionych oczu i mimo krótko ściętych włosów-co mogło sugerować pobyt w więzieniu - nie wyglądał podejrzanie. Za bardzo się szczersył,ale nie obmacywał mnie wzrokiem więc postanowiłam być miła


-Gotuje spaghetti,będę w kuchni-dodaje,znacząco patrząc na matkę


Po chwili dołącza do mnie,a ja nie wiem jak zacząć.Obserwuje ją kątem oka,gdy nastawia wodę i soli ją łyżeczką, która zrobiłam z drewna w podstawówce.Nie zmieniła się,czarne włosy z pojedynczymi siwymi włosami,te same szare przenikliwe oczy.I wyzywające ubranie,przynajmniej w porównaniu do mnie.Taki dekolt zdecydowanie nie jest hmm matkowaty.

-Kto to?-pytam w końcu siląc się na neutralny ton.Jej usta rozciągają się w uśmiechu

-Mechanik samochodowy,Mitch.Poznałam go w barze u Marka,okazało się,że jest tu przejazdem i wraca do swojego mieszkania w New Jersey...

New Jersey? New Jersey?!! Świetny pomysł,wyjazd na drugi koniec kraju z nieznajomym facetem? Tak poproszę.Nie odpowiadam,zbieram siły na dalszą konwersację.Boże,czy to musi być takie trudne?


-Co teraz?

-Oh,narazie planujemy tu zostać.Mitch odłożył sporo pieniędzy i chce zrobić sobie wakacje.Zaproponowałam mu kanape

-Możemy sobie darować?Nie mam sześciu lat,może spać z tobą.To chciałaś usłyszeć?

-Nie tym tonem,jestem twoją matką,należy mi się szacunek

Szacunek?-parskam nie powstrzymując złości-Na szacunek trzeba sobie zasłużyć.Myślisz,że zdobywasz go zostawiając mnie samą i wynajdując sobie nowych facetów?!

-Jesteś taka sama jak ojciec

-To chyba dobra informacja,biorąc pod uwagę,że on potrafił ułożyć sobie życie.


Wychodzę z kuchni.W korytarzu przeciskam się obok Wielkiego Mitcha,który śpieszy na pomoc mojej matce.Słysze jak ją uspokaja,a kiedy wychodząc z domu patrzę do kuchni widę,że przytula ją do siebie,a ona kryje twarz w jego szyi. Zaraz zwymiotuje


Znowu jestem na ulicy sama i wściekła.Nogi same mnie niosą,a ja sama staram się uporządkować sobie wszystko.Nienawidziłam naszych kłotni,ale kiedy tylko słyszałam jak próbuje się bronić...coś we mnie wybuchało,za każdym razem.Wolałabym,żeby przyznała się do błędu.


Edith jesteś błędem, to przez Ciebie muszę w ogóle wracać do tego domu. Dla mnie to miejsce gdzie spędziłam dzieciństwo, dla niej pole walki. Wszystko przypomina jej o tymczasowym rozstaniu,które trwa już rok.Przez nią. Ojciec wielokrotnie dzwonił,wysyłał listy z prośbą o spotkanie,a ona go ignorowała. Bała się przyznać, że to ona chce zakończyć związek. Ograniczała mi kontakt z tata bo myślała że wyjade i byłam na najlepszej drodze do tego. Zwłaszcza w takich momentach.

Nogi samodzielnie zaniosły mnie pod znajomy supermarket.Z kieszeni udało mi się wytrzepac kilka monet.Przerzucalam je w ręce niepewna czy wejść do środka. Zamyślona malo nie wyskoczyłam ze skóry gdy drzwi otwarty się szeroko. Ze środka na ulice wypadła znana mi kasjerka,tym razem w zabójczych butach na dość wysokim obcasie.Zresztą nie tylko buty miała inne.Mocniejszy makijaż i rozpuszczone włosy,które teraz otaczały jej głowę,wyglądała jak twarda sztuka.

Jej oczy zatrzymały się na mnie,lekko rozchyliła usta pomalowane bordowa szminką.Bluzka obszyta cekinami błyszczała w świetle neonów

-Masz jakieś plany na wieczór ?

Uniosłam jedną brew,zastanawiając się jakiej odpowiedzi będę żałować bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz