sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział.4 Pokochać smoka

Dogoniła swoją ofiarę i wcisnęła jej do ręki papierową torbę. Zdziwienie na jego twarzy kiedy patrzył do środka było bezcenne.

-Jak widać próbujesz mnie otruć - rzucił lekko,kiedy ochłonął z pierwszego szoku. Nie była zdziwiona, wiedziała ,że nie wydusi z niego podziękowań. Wzruszyła ramionami,wachlując się teatralnie ręką


- Akt wdzięczności za dzisiejszy pokaz siły- i totalnego zbufonienia dodała w myślach.

-No tak, bo przecież my faceci nie potrafimy niczego innego poza tym. Myślisz,że zatrzymaliśmy się w epoce praczarodziejii.

-Praczarodziejii ? Tak jak praludzie ?

-Granger daruj sobie nie mam ochoty na wykład. Nie wiem czy to to samo co u mugoli...po prostu wtedy magia była nieukierunkowana,a zaklęcia niezbyt precyzyjne.

-Ale jak oni...

-Cicho! Gdybyś nie robiła całkiem zjadliwych kanapek już dawno bym cię związał, zakneblował i zostawił gdzieś daleko. Postaraj się milczeć przez pięć minut. Na te wyznania wygadana panna Granger, umilkła, oburzona barbarzyńskim zachowaniem swojego towarzysza.



15 minut później



-Jesteś pewien,że to ta droga ?

-Tak


-Dotrzemy tam w ogóle zanim świstoklik ich zabierze?

-Raczej tak


-Podobno jesteś farbowanym blondynem

-Tak -A twój prawdziwy kolor wpada w rudy

-Raczej tak.

Zaczęła się śmiać za co została obrzucona spojrzeniem ,,Jak umrze to nawet zjeść się jej nie da bez zarażenia głupotą´´


-Nie jesteś zbyt towarzyski - rzuciła wymijając leżącą na jej drodzę kłodę.

-Och,bo przecież na to liczyłem kiedy zacząłem tu pracować. Marzyłem o uroczym towarzystwie i plotkach przy herbacie.


- Widzisz ! Przyznanie się do błędu to pierwszy krok w stronę normalności.

-Już wiemy dlaczego nie będziesz normalna.


-Chłopcze, chyba zaczynasz zbliżać się do sarkazmu.

-Taak ? A ja sądziłem,że pobiegłem w jego strone wrzeszcząc na całe gardło.


-Nie bądź taki..

-Jaki ?


-Malfoy..

-Jestem pod wrażeniem twojej pamięci


-Kurwa! - walnęła go w ramie chcąc dać upust frustracji

-A ładna chociaż ? - nie mógł się powstrzymać od tego komentarza i po chwili leżał na ziemi osłaniając się przed jej paznokciami i pięścią. Gałęzie i kamienie wbijały mu się w plecy i głowę. Mokre gałęzie. Ulee. Zepchnął ją z siebie czym prędzej wstając na równe nogi.


-No to już wiem jaki był twój cel- wymamrotał otrzepując swoją szlachetną osobę z liści. Hermiona przewróciła oczami starając się nie skupiać na ataku. Głupia !

- Możesz mnie oświecić


-Zamierzałaś mnie udusić kiedy tylko oddalimy się od reszty.

Zobaczył jak jej twarz tężeje na moment,a w oku pojawia się błysk paniki. Kiedy mrugnął znów wszystko wróciło do normy.


- Lepiej prowadź do Świstoklika. Nie zamierzam się spóźnić.


Królewna stwierdził niemal zgrzytając zębami. Chyba jako jedyna była zdolna zrobić z niego taką karuzelę nastrojów. Poprawił plecak i ruszył przodem obiecując sobie,że już się nie odwróci. Chciała zachować ciszę to proszę bardzo, on nie musiał mielić językiem. Naprawdę,myślała że sam zacznie rozmowę ? Niech się tak nie krzywi,bo jeszcze jej tak zostanie,a cięgi od Weasleya zbierze on. Rzecz jasna nie żeby twierdził,że ta szlama wygląda ładnie na co dzień,nic z tych rzeczy. Cicho zawarczał dławiony frustracją. Ty już lepiej nie mędrkuj poradził mu wewnętrzny niezwykle mądry głos.


Naprawdę dlaczego ci superwysocy sa takimi ignorantami ? Ze swoimi 170 cm ledwo nadążała za chłopakiem. Praca i fitness w jednym. Bez bicia przyznała,że godziny czytania i nic nierobienia nie były najlepszym pomysłem ale żeby takie tempoo. Nie zamierzała zwracać mu uwagi,jeszcze pomyśli,że chce z nim rozmawiać. Merlinie ! Czy wszystko musi być takie skomplikowane?

Maszerowali raźno równym tempem poruszając się wydeptaną w ściółce ścieżką.


-Myślicie,że zdążą ?

Jedna z postaci zadała pytanie jakby wracając do jakiejś przerwanej rozmowy


-Lepiej się martwcie żeby się nie pozabijali. Nigdy nie widzieliście ich w akcji we dwoje. Coś pięknego jak dwoje najgorszych, zaprzysiężonych wrogów drze sklątki o byle co. Jestem w stanie się założyć,że jedno przelewituje drugie w worku pokrojonego i au! Co jest ?!


Czynny udział w dyskusji wzięła kobieta chichocząc złośliwie.


- Padło ci na mózg.

-Ach,Meg chyba to zapiszemy. Megara uznała,że Charlie posiada mózg. No wiesz dla potomnych...


Chris gdyby mógł pewnie dokończyłby wywód,ale wszyscy mieli serdecznie dość. Nikt nie podjął tematu, a i on sam wydawał się zniechęcony. Mimo osłony drzew słońce zaczęło przypiekać dosłownie smażąc ich. Mimo to, perspektywa czekającego ich wypoczynku i nawiązania kontaktu ze światem,gnała ich wciąż naprzód.


******************


Mężczyzna usiłował przedstawić swoje zdanie krążącej po sypialni małżonce. Czuł się skołowany i z coraz mniejszym zaangażowaniem słuchał jej narzekań. Najchętniej zgasiłby światło i...jego gonitwę myśli przerwała Ginevra zmuszając go do odparcia ataku.


-Może wie co mówi. Przecież to dla niego nie pierwszy raz.

-Chcesz ją zostawić ?! Proszę bardzo, nie szukajmy Hermiony. Przecież zostawiłaby nam wiadomość..cokolwiek !-
Ginny przerwała niepewne przekonywania męża.


Drażniła ją jego bierna postawa,machnięciem różdżki zgasiła światło. Okryła się szczelnie kołdrą zastanawiając się gdzie teraz może być jej przyjaciółka. Harry zadowolony z tego czy nie również odwrócił się do niej plecami zamykając oczy. Zanim zasnął w głowie zamajaczyła mu krótka myśl,że Zabini przynajmniej jest szczery.

*********************



-...żadne z nich nie podejrzewało,że wody Fontanny Szczęśliwego Losu wcale nie były zaczarowane.


Buzia małego wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia.

-Jutlo ce wlochate sece czarodzieja - marudził wlepiając w tatę błagalne spojrzenie, kiedy ten uśmiechnął się mierzwiąc mu włosy.


-Tylko jeśli Es-dżej będzie spać. Nie każdy jest taki odważny - dorzucił żartobliwie nadal głaszcząc malca.

Cała matka. Odziedziczył jej jasną karnacje, ciemne włosy i -jego- brązowe oczy. Sara Jane za to miała ciemną cerę, czarne włosy i niebieskie oczy matki. I niezły charakterek. Po chwili głowa chłopca opadła trochę na bok,a on sam zaczął równomiernie oddychać. Blaise poprawił obojgu kołdrę i na palcach przeszedł do salonu.


Usiadł obok Pansy obejmując ją ramieniem. Oparł czoło o jej czoło łaskocząc ją oddechem. Otaczała ich cisza,kiedy tak siedzieli, nic nie mówiąc. W końcu każdy ma swój język,którym porozumiewa się z innymi.

5 komentarzy:

  1. Wow :) super rozdział :) przepraszam, ze dopiero komentuję :) musze przyznać, że robi się coraz ciekawiej
    Rosenatorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Przepraszam, że mój komentarz jest taki chaotyczny, ale nie mam głowy do pisania :)

      Usuń
    2. Czemu tak mało?? Chciałabym mieć całe Dramione na pdf i sb na kom

      Usuń